wtorek, 5 kwietnia 2022

Przewodnik po myjkach i rękawicach masujących - którą z nich wybrać?

W asortymencie produktów do mycia i masażu znajduje się szeroki wachlarz myjek i rękawic - każda z nich, choć pozornie ma podobne zadanie (pielęgnacja skóry), to jednak różni się od siebie przeznaczeniem, sposobem działania oraz materiałami, z jakich została zrobiona. 

By wybór odpowiedniej rękawicy nie był dla was wyzwaniem niczym zakup nowego samochodu (choć czasem stojąc przed półką z kosmetykami mam wrażenie, że jednak wybór auta byłby łatwiejszy...), postanowiłam stworzyć ten krótki przewodnik. 

Dowiecie się z niego m.in. czym różnią się od siebie poszczególne myjki, do jakiej skóry są odpowiednie, jakie mają wady i zalety. Z wiadomych względów skupiam się głównie na produktach Made by Owca, jednak informacje zawarte w tym artykule pomogą wam wybrać również wśród produktów innych marek. 

Zaczynamy! 

Rękawice syntetyczne 

Rękawice syntetyczne przeznaczone do mycia ciała, mimo że powstają zgodnie z ideą zero waste (do produkcji tej linii Made by Owca użyto materiały pochodzące z odzysku), to jednak z racji użycia tworzywa sztucznego nie mogą być sygnowane jako naturalne, biodegradowalne czy eko. Mają jednak wiele zalet, o których więcej przeczytacie poniżej. 

fot. 1. Rękawica głęboko peelingująca wykonana ze sznurka syntetycznego. (Fot. Owca)


Podobnie jak w asortymencie myjek naturalnych, tu również można znaleźć kilka rodzajów. Skupię się na dwóch z nich. Zielona myjka Made by Owca (fot. 1.) zrobiona jest ze sznurka syntetycznego o grubości niecałych 2 mm. Sznurek jest szorstki i taki pozostaje również pod prysznicem, dzięki czemu zapewnia głęboki peeling i masaż skóry. Skóra po takim zabiegu jest wyraźnie gładsza i oczyszczona - uzyskuje się efekt podobny do tego, po zastosowaniu tureckiej rękawicy Kessa podczas zabiegu hammam. 
Ci, którzy podczas kąpieli preferują łagodniejsze doznania, mogą rozważyć zakup innego produktu - rękawicy z syntetycznego włókna przeznaczonego do makramy (fot. 2.). 

Fot. 2. Rękawica syntetyczna delikatnie myjąca, wykonana z tureckiego sznurka PU. (fot. Owca)

Myjka ta, poza żywymi kolorami, charakteryzuje się również największą delikatnością - będzie idealna dla wszystkich osób z wrażliwą skórą skłonną do podrażnień. Delikatnie spienia detergent, jest miękka i delikatna, dzięki czemu zapewnia przyjemne "głaskanie" podobne do tego, gdy stosujemy gąbkę. 

Rękawice / myjki syntetyczne są przede wszystkim cieńsze niż te wykonane z włókien naturalnych. Dzięki temu są bardziej elastyczne, lepiej dopasowują się do dłoni, wytwarzają więcej piany podczas mycia. Dodatkowo, tworzywo sztuczne minimalnie wchłania wodę, dzięki czemu myjka szybko schnie, co jest przydatne np. podczas letnich wyjazdów. 
Kolejną zaletą tego typu produktów jest ich trwałość - sznurek syntetyczny zniesie znacznie więcej kąpieli niż włókna naturalne. Można go prać w wyższych temperaturach, jest praktycznie nie do zdarcia. 
No dobrze, tyle plusów, więc gdzie tu jest haczyk? 
Jak wiemy, nie ma produktu idealnego. Jest tak również w tym przypadku. Minusem myjek syntetycznych jest to, że są... syntetyczne. Nie rozkładają się tak szybko jak te wykonane ze sznurków naturalnych, nie są obojętne dla środowiska. Niektóre teorie głoszą, że podczas używania mogą wytwarzać mikroplastik, który zanieczyszcza wody (w przypadku myjek jest to raczej mało prawdopodobne bo sznurek z domieszką PU czy PVC nie strzępi się ani nie kulkuje jak np. bluzy polarowe, ale zawsze lepiej dmuchać na zimne). Tym samym fani eko raczej nie wybiorą tego modelu (choć z drugiej strony biorąc pod uwagę ideę zero waste lub minimalizmu, to jest to praktyczniejszy zakup, który starcza na dużo dłużej niż odpowiedniki eko). 

Rękawice naturalne 

W tej kategorii opiszę 3 najpopularniejsze rodzaje myjek - jutową, konopną i sizalową. Ich cechą wspólną jest to, że wszystkie wykonane są z naturalnych surowców, są biodegradowalne, ekologiczne i obojętne dla środowiska (materiały pochodzą z certyfikowanych upraw, zamawiane są hurtowo na belach by zminimalizować ślad węglowy podczas transportu, a drewniane zawieszki pochodzą z lokalnych upraw i wykonane są przez lokalnego rękodzielnika). Rękawice naturalne wytwarzają też mniej piany podczas mycia niż syntetyczne, co dla jednych może być wadą, a dla innych zaletą. :) 
Fot. 3. Myjka sizalowa i konopna. Fot. Owca


Myjka jutowa

Jeśli chodzi o markę Made by Owca, juta była pierwszym surowcem użytym do produkcji myjek naturalnych. Cechują się one średnią ścieralnością, zapewniając peeling odpowiedni do każdego typu skóry. Pod wodą włókna lekko sztywnieją, jednak w żaden sposób nie wpływa to na komfort mycia. Myjka jest dość dobrze dopasowana do dłoni, delikatnie spienia mydło / żel pod prysznic, nie powoduje podrażnień ani nie uczula. 
Zalecany czas użytkowania myjki jutowej to ok. 3-6 miesięcy. Później włókna regularnie używane i prane tracą na trwałości i... mówiąc wprost - zaczynają się rozpadać. 

Myjka konopna

O myjce konopnej szerzej pisałam tutaj
Fot. 4. Myjka konopna. Fot. Owca

W skrócie: jest ona delikatniejsza od myjki jutowej, z każdym użyciem będzie coraz bardziej miękka i lepiej dopasowana. Trwałość wygląda podobnie jak w przypadku myjki jutowej - zalecana wymiana co ok. 6 miesięcy. 

Myjka sizalowa

Fot. 5. Myjka sizalowa w duecie z mydłem solnym - idealne połączenie na wakacje. fot. Owca

Ten rodzaj myjek to zupełnie inna bajka. Łączy cechy rękawic naturalnych i syntetycznych, może być używana na mokro i sucho, jest trwała i ma bardzo dobre właściwości peelingujące. Pełen opis rękawic sizalowych znajdziecie TUTAJ - sprawdźcie, bo warto dowiedzieć się o nich więcej! 

Podsumowanie

Mam nadzieję, że choć trochę pomogłam wam w wyborze odpowiedniej myjki dla siebie. Jeśli macie jakieś pytania lub wątpliwości - piszcie, odpowiem na wszystkie wiadomości. Zachęcam też do kontaktu za pomocą fanpage'a Owcy na FB 
Trzymajcie się ciepło! 
Owca




poniedziałek, 28 marca 2022

Nowości Made by OWCA cz. 2 - myjka peelingująca z sizalu

 Witajcie kochani w ten piękny wiosenny poniedziałek :) 

Zgodnie z obietnicą czas na prezentację kolejnej nowości od Owcy. Tym razem powstało coś, co na pewno spodoba się fankom i fanom nieco "ostrzejszych" doznań ;) 



Myjka-rękawica sizalowa to największy rozmiarowo wyrób od Made by Owca. Dlaczego? O tym dowiecie się za chwilę. 

Wykonana jest z czystego sznurka sizalowego, który od lat wykorzystywany jest w kosmetyce. Myjka sizalowa może być stosowana na kilka sposobów:

  • Na sucho do masażu całego ciała - świetnie sprawdzi się w roli masażera, dając efekty podobne do szczotkowania suchą szczotką. Taki masaż wykonywany codziennie pobudza krążenia, przyspiesza redukcję celulitu, a także ujędrnia skórę. 
  • Na mokro jako peeling - po nałożeniu na wilgotną skórę ulubionego kosmetyku myjącego (mydła, żelu), wykonujemy masaż zwilżoną myjką. Woda sprawi, że rękawica będzie bardziej "zbita" i lepiej dopasuje się do dłoni, jednak nadal pozostanie szorstka w takim samym stopniu jak sucha. Dzięki temu masując skórę pod prysznicem wykonujemy zabieg podobny do tureckiego obrzędu hammam - intensywnie złuszczamy martwy naskórek, pobudzamy krążenie oraz dokładnie myjemy całe ciało. Efekt? Świeża, wygładzona i odżywiona skóra! 


Sizal jest naturalnym włóknem, które cechuje wysoka trwałość, niewchłanianie wody (dzięki czemu włókna bardzo szybko schną), a także dobre właściwości peelingujące. 
Z racji tego, że włókna sizalowe pod wpływem wody nieco się kurczą, myjka jest większa niż poprzednie modele, co zapewnia komfort użycia podczas prysznica. 


Warto pamiętać, że jest to typowa myjka do masażu, nie nadaje się jako rękawica kąpielowa, z racji tego, że w kontakcie z mydłem czy żelem pod prysznic nie wytwarza piany (włókna są zbyt sztywne). Dlatego stosujemy ją NA SUCHO lub NA MOKRO do rozprowadzenia nałożonego wcześniej na skórę mydła lub żelu pod prysznic jako naturalny peeling. 



Na koniec ważna informacja. Uwaga! Osoby ze skórą skłonną do podrażnień i wrażliwą powinny najpierw delikatnie sprawdzić, czy stopień ścieralności nie będzie dla nich zbyt wysoki. 

sobota, 26 marca 2022

Nowości Made by OWCA - myjka konopna

 Witajcie kochani, 

po długiej (zdecydowanie za długiej!) przerwie, Owca ponownie wraca na pastwiska :D 

Czas, w którym nic nie pisałam, nie był w żadnym wypadku czasem straconym - poza natłokiem codziennych obowiązków, sporo dni poświęciłam na pracę nad moimi nowymi projektami. Długie godziny zajęło mi obmyślanie i testowanie, a także zbieranie opinii od moich pierwszych "testowych królików" - rodziny i bliskich znajomych. 

W każdym razie po wielu tygodniach mogę z dumą powiedzieć: do rodziny myjek kąpielowych pod szyldem Made by Owca dołączają dwa zupełnie nowe produkty! Dziś zaprezentuję wam pierwszy z nich - myjkę kąpielową ze sznurka konopnego. 

Myjka konopna w zestawie z mydełkiem geraniowym, odpowiednim dla każdego typu skóry. (fot. własne)

To zdecydowanie najdelikatniejsza z dzierganych przeze mnie myjek. Sznurek konopny jest bardzo miękki i miły w dotyku, a dzięki temu, że jest w 100% naturalny, pojawiające się gdzieniegdzie nieoczyszczone włókna działają lekko peelingująco bez podrażnienia skóry. Z każdym użyciem nieoczyszczone włókna będą się stopniowo wypłukiwać, co finalnie sprawia, że myjka będzie bardzo delikatna i świetnie sprawdzi się nawet u osób ze skórą wrażliwą i AZS. Można ją stosować z dowolnym kosmetykiem myjącym - mydłem, żelem pod prysznic itp. 

Myjka konopna w zestawie z mydłem konopnym - idealne połączenie dla osób z problemami skórnymi, łuszczycą i AZS. 


Pokochałam ją już od pierwszego kontaktu ze sznurkiem - był tak miły w dotyku, że nie mogłam przestać go dotykać :) W przeciwieństwie do myjek jutowych, po namoczeniu konopie nie robią się sztywne, więc w kontakcie ze skórą pod prysznicem przypomina delikatny miękki ręczniczek kąpielowy. 

A co najważniejsze - jest w 100% naturalna, ekologiczna (sznurek pochodzi z certyfikowanych upraw), ręcznie robiona i biodegradowalna. A! I można ją prać w pralce :) 

Jeśli mieliście już okazję używać myjek konopnych, jestem bardzo ciekawa waszych wrażeń i doświadczeń :) 

Już wkrótce poznacie kolejną nowość - tym razem coś dla fanów "ostrzejszych" doznań ;) 

Trzymajcie się ciepło! 

Wasza Owca


piątek, 9 kwietnia 2021

Magia świec stearynowych

 Świece stearynowe przez wiele lat były niedoceniane. Głównie z tego powodu, że były one pozyskiwane ze stearyny zwierzęcej - pochodzącej z tłuszczów takich jak łój wołowy czy smalec. Był to tani surowiec, świece zapewniały długi czas palenia, ale świadomość, że pochodzą one z tłuszczu zwierząt jakoś gryzła się z magią i ciepłem świecy. 

Poszukując bardziej ekologicznych rozwiązań, producenci świec zaczęli wykorzystywać stearynę roślinną. Jest to nic innego jak ester kwasu stearynowego i gliceryny, pozyskiwany z olejów roślinnych - głównie masła shea i oleju palmowego, które kwasów palmitynowych i stearynowych mają najwięcej. 

Można dodawać ją jako dodatek utwardzający do miękkich wosków albo używać jej samodzielnie do produkcji świec. Ja zdecydowałam się na drugą opcję i tworzę świece w 100% stearynowe. Już wyjaśniam dlaczego. Po pierwsze, lubię gdy świeca jest twarda, zwarta - łatwo odchodzi od formy, a do tego minimalizujemy ryzyko, że przy 30 stopniowym upale spłynie nam z półki ;) 

Świece stearynowe palą się równomiernie, jasnym płomieniem, który nie "skacze", nie zwiększa się ani nie zmniejsza - taki widok mnie uspokaja i zawsze wprowadza w dobry nastrój :) 

Ostatnią rzeczą, za którą pokochałam świece stearynowe, jest ich nieprzewidywalność. Stearyna zastyga trochę podobnie jak woda zamienia się w lód - najpierw zastygają brzegi, krystalizuje wzdłuż knota, na górze formy tworzy się cienka warstwa zastygłego wosku. W środku nadal jest płynna. Czasami zanim zastygnie na dobre mijają długie godziny. Zbyt szybko wyjęta z formy może się rozpaść w rękach zalewając pół blatu woskiem (tak, piszę o tym z własnego doświadczenia ;) ). Dlatego zawsze najbezpieczniej jest poczekać, aż po prostu cała ostudzi się do temperatury otoczenia. Co najważniejsze, podczas zastygania na powierzchni świecy tworzą się wzory przypominające trochę te malowane przez mróz - nieregularne formy, bardziej widoczne na świecach ciemniejszych, mniej na białych. Spójrzcie tylko jak wyglądają podczas palenia! 

Świeca stearynowa podczas palenia. Z czasem wosk się rozpuszcza i tworzy ażurowy wzorek, który też się topi. Fot. M. Owczarek

Świeca zrobiona z dwóch nieudanych świec stearynowych (za szybko wyjętych z formy) - po przetopieniu i zalaniu formy wyszedł efekt pół na pół. Fot. M. Owczarek 




Świeca wykonana z trzykrotnie przetopionej stearyny - na powierzchni nie ma charakterystycznego wzorku, a jedynie poziome linie. Fot. M. Owczarek 

Za każdym razem wzór jest inny, podobnie jak uzyskane kolory - jedne świece będą bardziej intensywne, inne mogą powstać z efektem ombre, a jeszcze inne mogą wyjść np. do połowy ze wzorem, a od połowy gładkie - prawdziwa magia! Wzory na przykładowych kolorach możecie zobaczyć poniżej (fot. M. Owczarek): 














Środki ostrożności

Jak w przypadku wszystkich świec wolnostojących, trzeba pamiętać o podstawowych zasadach bezpieczeństwa:
1. Knot bawełniany musi być przycięty przed użyciem do maks. 5 mm. Jeśli po zgaszeniu świecy i jej zastygnięciu będzie dłuższy, również należy go przyciąć (delikatnie, bo knot nie ma rdzenia, więc może się ukruszyć). 
2. Nigdy nie stawiajcie świecy w przeciągach ani miejscach narażonych na wiatr - może to spowodować rozlanie wosku, nierównomierne palenie świecy, a w skrajnych przypadkach przewrócenie świecy. 
3. Mimo wielu starań, nikomu jeszcze nie udało się opracować świec wolnostojących, które paliłyby się bez wycieku wosku na zewnątrz. Jedne będą wypływać bardziej, inne mniej, ale niestety jest to nieuniknione. Zawsze odpalajcie świece z formy na podstawkach lub talerzykach by ochronić blaty mebli, na których stoją. 

W przypadku świec stearynowych również może dojść do wypłynięcia wosku. Jeśli tak się stanie, nie panikujcie i nie zbierajcie go dopóki nie wystygnie! Stearyna jest tzw. woskiem suchym - po zastygnięciu sam odejdzie z zalanej powierzchni, nie pozostawiając tłustych śladów, jak to ma miejsce w przypadku wosku sojowego czy parafiny. 

Świeca zostawiona na całą noc bez nadzoru przy dwóch kotach - NIE PRÓBUJCIE TEGO ROBIĆ W DOMU!!! :P Całość zastygła i sama odeszła z blatu - for. M. Owczarek 

Świece stearynowe Made by OWCA kupicie TUTAJ

Teraz wiecie już o świecach stearynowych prawie wszystko. W moim przypadku to była miłość od pierwszego wejrzenia. A wy? Znacie świece stearynowe (znane też jako bioświece, ekoświece)? Jakie macie z nimi doświadczenie? 




piątek, 19 marca 2021

Świece z wosku sojowego - jak używać, by cieszyć się nimi jak najdłużej

 Świecami w naczyniach jarałam się od dawna. Każda moja wyprawa do IKEA kończyła się osobną torbą z pięknymi, kolorowymi świeczkami i boskich zapachach. 

Z czasem jednak zaczęłam zgłębiać tematykę zero waste, zaczęłam czytać etykiety i zastanawiać się nad składami różnych preparatów. Nad świeczkami również. I tak doszłam do wniosku, że parafina, z której się składa większość tego typu świec, jest pochodną ropy naftowej, a zapachy użyte są głównie po to, by unikać nieprzyjemnego zapachu podczas spalania. Pomijając już wpływ na środowisko, takie chemiczne zapachy również nie są dobre dla naszego zdrowia (oczywiście w dużej ilości, palone sporadycznie czemu nie). 

Zaczęłam szukać innych wosków, z których można by samemu zrobić świece i znalazłam woski roślinne - palmowe i sojowe. Woski palmowe mnie zupełnie nie przekonały, do sojowych też byłam sceptycznie nastawiona, ale postanowiłam dać im szansę. 

Dwa lata zajęło mi zagłębianie tej wiedzy - o typach wosków sojowych, ich pochodzeniu, przeznaczeniu, zastosowaniu. W tym czasie na własnych błędach ćwiczyłam idealną temperaturę topienia i zalewu świeczek, dobierałam odpowiednie grubości knotów i przetestowałam kilku dostawców, w tym również producentów pojemników szklanych. 

W ten sposób powstały w końcu świece sojowe Made by OWCA - każda z nich ma pojemność 200 ml i drewniany knot, zapewniający optymalne spalanie przez długie godziny. Świece posiadają delikatny zapach, spełniający wszelkie normy bezpieczeństwa i posiadający certyfikaty europejskie. Fani intensywnych zapachów będą rozczarowani - tutaj raczej wyczuć można lekką nutę kwiatu bawełny, czystego prania lub męskich perfum. Przynajmniej na razie nic nie planuję w tej kwestii zmieniać. 

Skoro już mowa o knotach drewnianych, w przypadku tego rodzaju bardzo ważne jest odpowiednie przycinanie knota i sposób odpalania. Za każdym razem przed odpaleniem knot nie powinien być dłuższy niż 3-4 mm - w innym przypadku będzie kopcił i może dawać zbyt duży płomień, który może doprowadzić do przegrzania wosku. Odpalając drewniane knoty zawsze starajcie się zapalać je równomiernie, a nie np. od brzegu. Ten drugi sposób może spowodować, że część knota się spali zanim zaciągnie wosk, a tego chcemy uniknąć. :) 

W przypadku świec z wosków roślinnych ważny jest również czas palenia. Zawsze starajcie się odpalić świecę na taki czas, by wosk zdążył się rozpuścić na całej powierzchni - dzięki temu będzie się spalał równomiernie i nie będzie się tworzył tzw. "tunel" w świecy. Ważne jest również to, by nie dopuszczać do tego, by wosk rozpuścił się na warstwę grubszą niż ok. 1 cm (przy paleniu w normalnych warunkach nawet po 4 godzinach ciężko to osiągnąć, ale wszystko zależy m.in. od temperatury w domu i innych czynników, więc uważajcie). Zbyt głęboki rozpuszczony basen świecy może doprowadzić do przegrzania się wosku, szybkiego zwietrzenia zapachu, a w skrajnych przypadkach nawet do pęknięcia naczynia. 

Dlatego tak ważne jest, by nie zostawiać świec bez nadzoru. Jeśli zastosujecie się do powyższych wskazówek, z pewnością będziecie cieszyli się swoimi świecami długo, a czas będzie wam przyjemnie płynął przy delikatnym płomieniu drewnianego knota. :) 

Jeśli sami wykonujecie świece sojowe, podzielcie się swoim doświadczeniem w komentarzach. Jeśli nie macie cierpliwości do tworzenia ich samemu, a chcielibyście cieszyć się ich urokiem, zachęcam do zakupu. Świece mojego autorstwa dostępne są m.in. TUTAJ


niedziela, 7 marca 2021

Owca przechodzi ewolucję

 Wszystko w życiu się zmienia, Owca również postanowiła spróbować czegoś nowego. Ostatni rok nie był dla mnie łatwy, pewnie jak dla większości z Was. Nie był to jednak czas stracony. Na płaszczyźnie zawodowej musiałam się nauczyć kilku nowych rzeczy, a kilkukrotny pobyt na kwarantannie sprawił, że znalazłam też czas na rozwijanie swoich pasji. Mocno poszłam w rękodzieło, szczególnie w świece i kosmetyki naturalne. Był to rok przepełniony testami, eksperymentami i poszerzaniem wiedzy. 

Po tym czasie zrodził się pomysł na nowy projekt - i tak z Owcy testującej powstała... Made by OWCA - marka, pod którą pojawią się ręcznie wytapiane świece z wosków naturalnych, zmywaki do naczyń oraz myjki do ciała - wszystko 100% handmade. 

Przyznam szczerze, że nie było łatwo z pozycji testera przejść w rolę testowanego, i to przez najsurowszych krytyków, czyli moją rodzinę i bliskich. Testy jednak wypadły nad wyraz pozytywnie, więc - powitajcie nową Owcę! :) 



Na razie produkty znajdziecie stacjonarnie w salonie Beauty Soul w Złocieńcu, a wkrótce pojawią się również na Allegro. Jest to dla mnie zupełna nowość, więc gorąco Was proszę o wsparcie. Trzymajcie kciuki i... obserwujcie Owcę! :) 






wtorek, 24 listopada 2020

System segregacji BINCO - czy warto?

Dziś chciałabym wam opisać produkty pewnej polskiej firmy, z niewielkiego miasteczka - Złocieńca. BINCO produkuje kartonowe kosze na śmieci oraz biodegradowalne worki na śmieci z technologią bag-in-bag. Polega to na tym, że worki są zapakowane jeden w drugim, dzięki czemu nie musimy za każdym razem zakładać nowego worka, tylko raz na 15 razy, bo tyle worków jest w zestawie.  

Jak zapewnia producent: "Nasze worki na śmieci zawierają w swoim składzie specjalny dodatek d2w, który powoduje, że po 1,5 roku do 2 lat zaczyna się proces ich degradacji. To unikat wśród worków na śmieci dostępnych na rynku, a my to mamy w standardzie.

Degradacja worków zachodzi w naturalnych warunkach środowiskowych w obecności tlenu, który znajduje się w powietrzu. Czas rozkładu worka zależy od temperatury oraz wilgotności środowiska w jakim się znajduje. Czas rozkładu naszych worków jest nieporównywalnie krótszy niż czas w jakim rozkładają się tradycyjne worki na śmieci. Zwykłe worki potrzebują na to 300-400 lat. Jest różnica, prawda?"

Biodegradowalne worki, kartonowe kosze na śmieci - całość brzmi naprawdę zachęcająco. Czy jednak warto inwestować kolejne pieniądze w tego typu produkty? Przecież śmieci wyrzucać można prosto z wiaderka/pojemnika, bez konieczności używania worków. No i te kartonowe śmietniki... 



Powiem wam, że w moim przypadku segregacja śmieci zawsze była piętą Achillesa. Niby wiedziałam co gdzie wyrzucać, niby wiedziałam, że powinnam mieć 5 osobnych pojemników, ale jak to zrobić mieszkając w bloku na niewielkim metrażu? Miałam więc pod zlewem duży kosz na odpady selektywne (plastik i metale, choć często z wygody lądował tam też papier) i reklamówkę na śmieci bio (gdzie czasem "przypadkiem" wpadały pety po papierosach, czy śmieci zmiecione z całego mieszkania). Miałam też osobny worek z kocim żwirkiem. A, i pojedyncze szklane pojemniki wyrzucałam osobno do szkła. 

I choć od zawsze staram się być "eko", oszczędzać wodę, ograniczać użycie plastiku, itp., moja segregacja na tym się kończyła (no bo jak zmieścić w domu 5 pojemników?!). 

Postanowiłam jednak sprawdzić ofertę producenta i zakupiłam zestaw do segregacji odpadów BINCO. W jego skład weszło 5 kartonów, 5 zestawów worków 35 l po 15 sztuk każdy, 5 naklejek z odpowiednimi frakcjami. Gratis dostałam magnes na lodówkę z logo producenta :) a całość zapakowana była w fajny, płaski karton. 

Po złożeniu trzy kosze, które zapełniam najczęściej umieściłam pod zlewem, a szkło i papier w innej części kuchni, w pobliżu stołówki Sierściucha. Powiem szczerze, że miałam wielkie obawy jak kot zareaguje na kartonowe kosze (każdy karton kończył swój żywot w ciągu max. 2-3 dni jako drapak lub kryjówka) i tu ogromne zdziwienie - reakcja kota była zerowa - jakby ich w ogóle nie zauważył! 



W każdym razie pozbyłam się wreszcie walających się po całej kuchni reklamówek ze śmieciami i zyskałam nie tylko na estetyce, ale i na tym, że w końcu mogę w pełni segregować odpady, a nie tylko udawać, że to robię. 

Zastrzeżenia miałam początkowo również do trwałości takich kartonowych pojemników. Od środka są one jednak chronione solidnymi workami na śmieci. Trzeba jednak pamiętać, by nie stawiać ich na wilgotnym podłożu, bo mogą się dużo szybciej zużywać. 

Podsumowując, dla mnie ten system wygląda naprawdę obiecująco. Dzięki temu, że worki są jeden w drugim, nie trzeba ich za każdym razem na nowo zakładać (co w naszym mieszkaniu było znienawidzonym zajęciem zarówno przez męża, jak i przeze mnie). A dodatkowo, dzięki temu, że są biodegradowalne (zarówno karton, jak i worki), dbamy dodatkowo o środowisko. No i te piękne naklejki z frakcjami... A jakby tego było mało, firma jest mała, lokalna, polska. Stopniowo zwiększa swój zasięg pojawiając się w kolejnych sklepach (na razie niestety tylko lokalnie). Co ważne, zamówienia można realizować również online (link do sklepu TUTAJ)

Kosze i worki tej firmy świetnie sprawdzą się również na biwaku, rodzinnym grillu, działce, czy ognisku firmowym. 

Owca zdecydowanie poleca! :) 


A jak u was wygląda segregacja odpadów? Podzielcie się w komentarzach.