Obejrzałam dokładnie ten film i zainspirowana nim kilka dni temu zrobiłam dokładnie to samo - dwie sztuki skarpetkowych "maskotek" z kocim żwirkiem...
Wczoraj jednak trochę poświeciło słońce, mróz zelżał, a w nocy temperatura spadła poniżej -10 stopni. Auto stało cały wczorajszy dzień na parkingu, a dziś rano gdy próbowałam je odpalić, niespodzianka - gruba zamarznięta warstwa szronu na przedniej szybie w środku auta. Taka sama, jak i bez woreczków z kocim żwirkiem. Cóż, w moim przypadku ewidentnie ten "patent" się nie sprawdził, ale może ktoś z Was ma inne doświadczenie w tym temacie? A może znacie jakieś inne sprawdzone sposoby na parujące szyby?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz